W dyskusji o sześciu dniach stworzenia często pada pytanie, jakie ma znaczenie to, ile czasu zajęło Bogu stworzenie świata. Skoro zgadzamy się, że Bóg jest Stwórcą, to po co kłócić się o to, ilu dni potrzebował, by stworzyć świat. A jednak dyskusja dotyczy m.in. ważnego tematu hermeneutyki, a więc zasad interpretacji tekstu – skoro Biblia mówi, że Bóg stworzył świat w sześć dni, i w samym tekście nie znajdujemy żadnej przesłanki, by sądzić, że chodzi o coś innego niż sześć dni, to manipulowanie przy tekście biblijnym z powodu wypowiedzi niewierzących naukowców jest trudne do usprawiedliwienia.

To jednak nie wszystko. Pismo Święte opisuje stwórcze dzieło Boga jako demonstrację Jego natury, charakteru i władzy. Kiedy Hiob spierał się z Bogiem, Bóg odpowiedział, przedstawiając długi opis swego dzieła stworzenia. Taka odpowiedź usatysfakcjonowała Hioba, ponieważ uświadomiła mu, z kim ma do czynienia. Kiedy marynarze na statku, którym Jonasz uciekał do Tarszysz, odkryli, że Jonasz rozgniewał Boga, który stworzył morze, wiedzieli, że znaleźli się w tarapatach, ponieważ zadarli ze Stwórcą. Kiedy Paweł stanął na Areopagu, powiedział Ateńczykom, że zwiastuje im "Boga, który stworzył świat i wszystko, co na nim". Stworzenie świata jest ulubionym dowodem Boga na Jego prawo do sprawowania nad nim władzy. Argument jest prosty: Jestem Panem świata, bo go stworzyłem. Jeśli zatem manipulujemy przy historii stworzenia, to sprawa dotyczy nie tylko hermeneutyki.

Jeszcze jeden przykład. Paweł stwierdza, że zmartwychwstanie Chrystusa jest autorytatywną deklaracją Jego tożsamości (Rz. 1,4). Co więcej, zmartwychwstanie Chrystusa jest dowodem naszego zbawienia (I Kor. 15,12-19). Zmartwychwstanie jest oczywistym i jednoznacznym dowodem. Trudno zatem wyobrazić sobie dyskusję o zmartwychwstaniu, która by prędzej czy później nie ujawniła przekonań każdej ze stron na temat osoby Jezusa. Albo wierzymy, kim Jezus jest i co uczynił, albo zaprzeczamy temu i twierdzimy, że zmartwychwstanie można powtórzyć w warunkach laboratoryjnych. Nie sposób rozmawiać o zmartwychwstaniu bez ustosunkowania się do osoby Jezusa.

Podobnym dowodem jest stworzenie w sześć dni. Nie sposób rozmawiać o sześciu dniach stworzenia, bez ustosunkowania się do Boga. Taka dyskusja zmusza nas do zajęcia stanowiska. Podobnie jak twierdzenie Jezusa, że jest chlebem życia, sześć dni stworzenia przywołuje nas do porządku. Nie sposób w nieskończoność dywagować nad żądaniami Stwórcy, jeśli się wierzy, że On w cudowny sposób z niczego powołał cały świat do istnienia. Inaczej jest w przypadku człowieka, który wierzy, że świat, jaki znamy, ukształtował się na przestrzeni miliardów lat. Taki człowiek może badać "początki" przez wiele lat, nigdy nie napotykając Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. Istnieje pewna różnica, między człowiekiem, który dostrzega chwałę stworzenia podczas badań nad mutacjami muszek owocowych, a człowiekiem, który próbuje przetrawić twierdzenie o stworzeniu świata w ciągu sześciu dni. W pierwszym przypadku człowiek może szukać kryjówki w niekończących się dyskusjach o zmianach w sekwencji alleli. W drugim przypadku nie ma żadnej kryjówki, gdyż stoi wobec oczywistego cudu, w który uwierzy lub nie.

Chwała sześciu dni stworzenia polega na tym, że domagają się odpowiedzi, zajęcia stanowiska. Dlatego jednoznaczne opowiedzenie się za stworzeniem w sześć dni stanowi konieczny fundament chrześcijańskiej nauki. Jest doskonałym antidotum na wynikające z próżności pragnienie zdobycia uznania w środowisku akademickim. Trudno pozostać niezauważonym na uniwersytecie, jeśli się twierdzi, że Bóg stworzył Ewę z żebra Adama.

Kiedyś ktoś dał radę studentom udającym się na wakacje: Jeśli macie zamiar pracować w miejscu, gdzie nikt was nie zna, lepiej od razu przyznajcie się, że jesteście chrześcijanami. Łatwo bowiem popaść w grzech tam, gdzie nikt nas nie zna. Jeśli jednak nasza wiara jest wszystkim wiadoma, wtedy presja otoczenia uchroni nas od niejednego grzechu. Myślę, że to dobra rada także dla naukowców. Jak wielu chrześcijan pisze artykuły w taki sposób, że czytając je, odnosi się wrażenie, iż niczym nie różnią się od pogańskich kolegów i podzielają wszystkie ich założenia? Nie będzie to jednak możliwe, jeśli publicznie przyznamy się, że wierzymy w Potop i arkę Noego.