Wielu chrześcijan uważa przynależność do jakiegokolwiek kościoła za rzecz mało istotną lub wręcz szkodliwą. Nie za bardzo lubimy przyznawać się do naszych kościołów uważając, że ich nazwa „odstraszy" naszych rozmówców. Zdarza się więc, że szukamy „łatwiejszej", „skuteczniejszej" służby w oderwaniu od zboru. W XX wieku w „prywatnych teologiach" wielu chrześcijan pojawił się nowy dział, który można nazwać jako „niepotrzebność kościoła", twierdzący, że środowiskiem wzrostu chrześcijan w naszej kulturze niekoniecznie musi być kościół..

Jednakże tego typu przekonanie niesie ze sobą zgubne skutki zarówno dla chrześcijan, jak i ludzi niewierzących – utwierdzając jednych i drugich w błędnym przekonaniu, że istnienie kościołów mniejszościowych, kulturowo nie przystaje do współczesnego antykościelnego, indywidualistycznego myślenia w zachodniej kulturze.

Poniższe dialogi prezentują nasilające się wśród szczerych chrześcijan „antykościelne" tendencje, a także wskazują na zgubne dla naszej eklezjologii (nauki o kościele) skutki owego trendu i mody na „niekościelność."

DIALOG PIERWSZY

Wiesław: Wiesz, ten Jezus, o którym właśnie tyle czasu ci mówiłem, jest jedyną Drogą do Ojca i jedynym Zbawicielem. Wierzysz w to?

Marek: Nie wiem. Muszę przemyśleć to, co przed chwilą mi powiedziałeś. Czy mógłbym cię jeszcze zapytać z jakiego kościoła jesteś?

Wiesław: Och, a po cóż pytasz o to? To Jezus zbawia, a nie kościół. Przecież nie mówiłem ci o kościele, ale o Jezusie.

Marek: Tak i właśnie dlatego pytam o twój kościół. Czy skoro uważasz, że wierzysz w prawdę, to czy spotykasz się na nabożeństwach (lub mszy) z innymi ludźmi, którzy wierzą tak jak ty?

Wiesław: Oczywiście!

Marek: Czy wasz kościół ma jakąś nazwę?

Wiesław: Ale powiedz mi proszę, dlaczego skupiasz się na mało istotnych rzeczach? Dlaczego posądzasz mnie o to, że chcę cię wciągnąć do mojego kościoła? Przecież zbawia osoba Jezusa, a nie organizacja!

Marek: O nic Cię nie posądzam, choć zaczynam się niepokoić tym, że nie chcesz wprost odpowiedzieć na moje pytanie. Rozumiem, że nie odpowiesz mi do jakiego kościoła należysz?

Wiesław: A dlaczego chcesz to wiedzieć?

Marek: Wybacz, nie wiedziałem, że mówienie o tym jest dla ciebie takie trudne. Chyba muszę już iść. Do zobaczenia.

DIALOG DRUGI

Jurek: Cześć Mietek, jak pewnie wiesz, jestem chrześcijaninem, dlatego chciałbym zaprosić cię na spotkanie, które organizujemy w sobotę wieczorem pt. „Kim jest Jezus Chrystus?"

Mietek: O, ciekawa propozycja. A kto jest organizatorem? Jakiś niekatolicki kościół pewnie...

Jurek: Nie. Nie masz się czego obawiać. Jesteśmy szczerymi chrześcijanami i pomimo różnic między nami, łączy nas osoba Jezusa Chrystusa.

Mietek: Czy więc nie należycie do żadnego kościoła?

Jurek: Ależ należymy, wielu z nas, łącznie ze mną, należy do tego samego kościoła co większość ludzi w naszym kraju. Jednak nie zależy nam na tym, by ludzie trafiali do kościoła, ale do Jezusa. Chodzimy więc do różnych kościołów, ale nie rozmawiamy o nich i nie jest to dla nas najistotniejsza sprawa. Nie reprezentuję przed tobą żadnego kościoła, ale Jezusa. Nie uważam, by przynależność do kościoła była konieczna, by być dobrym chrześcijaninem i wiernym uczniem Chrystusa.

Mietek: Cieszę się, że to mówisz, bo ja też uważam kościół za mało skuteczną organizację, która raczej odstrasza ludzi niż przyciąga. Bardzo chętnie przyjdę na wasze spotkanie. Kiedy i gdzie ono jest?

DIALOG TRZECI

Stefan: Cześć Tomek. Słyszałem, że należysz do jakiegoś kościoła który nie uznaje papieża ani Maryi.

Tomek: Zależy co masz na myśli mówiąc, że nie „uznajemy papieża ani Maryi". Ale domyślam się o co ci chodzi. Jestem z Ewangelicznego Kościoła Reformowanego, choć nie wierzymy, że to nasz (lub jakikolwiek inny) kościół zbawia, lecz sam Jezus. Sam mam wielu szczerze oddanych Jezusowi przyjaciół w innych kościołach chrześcijańskich.

Stefan: Nigdy w życiu nie byłem w Kościele Reformowanym. W co wierzy twój kościół i czym się różnicie od naszego?

Tomek: Skoro nigdy nie byłeś, to zapraszam na niedzielne nabożeństwo lub na cotygodniowe studium biblijne. A czym się różnimy od waszego kościoła? Myślę, że wszelkie różnice między nami mają swoje źródło w różnych autorytetach, którym wierzymy.

Stefan: Co masz na myśli?

Tomek: Mam na myśli to, że dla nas jedynym autorytetem jest spisane Słowo Boże (Biblia) i wyłącznie na nim chcemy budować swoje przekonania i praktykę. Wszelkie ustalenia soborów, słowa przywódców lub tradycja jakkolwiek mogą być cenne i ubogacające, muszą być sprawdzone przez pryzmat Bożego Słowa. I przyjęte jeśli są z nim zgodne, lub odrzucone jeśli coś dodają do Bożego objawienia lub są z nim sprzeczne. Czy to samo byś powiedział o swoim autorytecie?

Stefan: Częściowo. Gdyż my również obok Pisma uznajemy równorzędny autorytet papieża, Soborów, Tradycji i współczesnych objawień.

Tomek: Widzisz, i właśnie dlatego będziemy mieli kolejne różnice w zależności od tego jak dalece nasze autorytety będą się różniły. Jeśli będziesz miał ochotę możemy więcej o tym porozmawiać kiedyś przy kawie.

Stefan: Mam nadzieję, że nie chcesz mnie przekonywać i namawiać do tego bym przeszedł do waszego kościoła, bo tego i tak na pewno nie zrobię.

Tomek: Do niczego więcej nie chcę cię zachęcać jak tylko do tego, byś czytał i rozważał codziennie Boże Słowo i był posłuszny Jego nauczaniu. Przynależność do kościoła, jakkolwiek jest bardzo ważna i istotna – nie zbawia sama w sobie.

Stefan: W takim razie dzięki za rozmowę. Być może wpadnę zobaczyć jak wygląda wasze nabożeństwo.

Tomek: Do zobaczenia!

DIALOG CZWARTY (podsumowanie)

Wiesław: Witajcie. Wiecie co? Rozmawiałem z bardzo zamkniętym na prawdę człowiekiem. Wciąż dopytywał się o mało znaczące sprawy, aż w końcu się obraził i poszedł.

Jurek: Zapewne dopytywał się o twój kościół, prawda? Widzisz, Wiesław, ja już dawno odkryłem, że głoszenie Ewangelii jako protestancki kościół nie zdaje egzaminu w naszej kulturze. Ludzie uciekają od kościołów. Sam wolałem pozostać w kościele katolickim, aby ludzi nie zrażać do Ewangelii.

Wiesław: Masz rację Jurku. Dlatego nie chciałem mu wspominać o moim kościele, ale wyłącznie o Jezusie. Nie rozumiem dlaczego odszedł.

Jurek: Widzisz, ja miałem podobną rozmowę, jednak dla mojego rozmówcy najważniejsze było to, że działamy jako szczerzy chrześcijanie różnych wyznań, a nie żaden kościół. I to go zachęciło do przyjścia na spotkanie. Mówienie ludziom o nazwach kościołów z pewnością ich odstrasza i robi więcej szkody niż pożytku.

Wiesław: Trafna uwaga, Jurku. Od dawna uważałem, że zapraszanie ludzi na spotkania naszego zboru może ich tylko zniechęcać. Dlatego też nie afiszujemy naszych ewangelizacji jako działalność zboru.

Utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że członkostwo w kościele i zapraszanie ludzi na nabożeństwa do zboru może tylko zaszkodzić ludziom w przychodzeniu do Jezusa. Nie sądzisz, Tomku?

Tomek: To zależy od tego jak postrzegacie kościół. Jeśli jest on dla was zwykłą, formalną organizacją zrzeszającą „zamoczonych w wodzie" dorosłych ludzi, to rzeczywiście, wasze podejście wydaje się być uzasadnione. Jeśli jednak kościół jest ciałem Jezusa, żywym organizmem, którego On sam jest Głową, a my jego żywymi członkami – to wszelka aktywność członka poza ciałem nie tylko, że nie sprzyja funkcjonowaniu całego ciała, ale i nie przynosi pożytku samemu członkowi.

Jurek: Chcesz powiedzieć, że jeśli nie jestem członkiem protestanckiego kościoła, to nie jestem członkiem ciała Jezusa i że moja służba nie przynosi mi pożytku?

Tomek: Nie wiem czy jesteś członkiem 'kościoła uniwersalnego', czyli 'niewidzialnego' do którego należą wszyscy wybrani w Chrystusie ku zbawieniu (Ef 1:3), bo to zapewne miałeś na myśli mówiąc o „ciele Jezusa". A nie wiem tego, gdyż nie znam twojego serca. To wie tylko Bóg. Ja mogę jedynie wyciągać wnioski na podstawie widzialnej rzeczywistości. Skoro więc słyszę i widzę, że nie chcesz utożsamiać się z jakimkolwiek kościołem Pańskim, który w Piśmie jest przyrównany do ciała Jezusa, to znaczy, że nie chcesz być członkiem widzialnego ciała Jezusa, którego On sam jest Głową. Co więcej, jeśli uważasz przynależność do kościoła i mówienie o nim za coś „szkodliwego", to twierdzisz tym samym, że poza kościołem (ciałem Jezusa) są te same, a może i lepsze warunki do chrześcijańskiego wzrostu niż bycie złączonym z innymi członkami jak i samą Głową. I choć zapewne nie to było twoim zamiarem, to mając niebiblijne podejście do kościoła widzialnego – dość nieświadomie stwierdziłeś, że mało istotne jest czy się utożsamiamy z ciałem Jezusa, a przez to i z samym Jezusem, gdyż Biblia łączy obie te rzeczy (Zach 2:12; 1 Kor 11:22; 1 Jana 4:6). Pismo uczy, że istnieje ścisła więź pomiędzy Jezusem a Jego kościołem (Ef 5:25; Dz. Ap. 20:28, Hbr 6:19-20; 7:25; Kol 1:18; Ef 1:22; 5:23, Obj 1:13, 20; Obj 2-3).

Jurek: Mnie wystarcza, że jestem członkiem kościoła 'niewidzialnego'. Możesz w to wątpić, jednak ja jestem o tym przekonany.

Tomek: Nie kwestionuję tego, jednak zauważ, że z kościołem 'niewidzialnym' jest kilka problemów: ma on niewidzialną dyscyplinę kościelną, niewidzialnych członków, niewidzialnych pastorów i niewidzialne sakramenty. Apostołowie zakładali lokalne kościoły, by to właśnie one były miejscem gdzie szczery uczeń Jezusa może się rozwijać, przystępować do sakramentów (ustanowień Pańskich) i służyć innym swoimi darami (Dz.Ap. 2:40-47; 1 Kor 12:26-27). Zresztą dla samych apostołów zbory były miejscem ich służby (13:1-3; 14:23-28). Sami pisali swoje listy właśnie do zborów (lub przywódców owych zborów).

Wiesław: Masz rację. Niepotrzebnie unikałem odpowiedzi na pytanie o mój kościół. Jeśli sam Jezus przyznaje się do mojego kościoła (Obj 2-3), to sam powinienem uczciwie przyznawać się do niego.

Jurek: A mnie zastanowił ostatni artykuł starszych waszego kościoła na temat członkostwa w kościele. Z początku nie rozumiałem dlaczego na to kładziecie nacisk. Teraz chyba zaczynam rozumieć. Widzę, że muszę przestudiować ten temat z Biblią w ręku.

Tomek: Bardzo się cieszę z tego! Szczerze mówiąc nigdy nie rozumiałem, jak ktoś może mówić, że szczerze i prawdziwie kocha Jezusa, jeśli nie jest i nie chce być częścią tego, co On ukochał najbardziej na ziemi (Łuk 10:16) – a mianowicie jego kościoła.

Jurek: Chyba również zaczynam dostrzegać problemy takiego podejścia.

Tomek: Zapraszam więc was, bracia, do mnie na studium biblijne na temat kościoła.

Jurek i Wiesław razem: Chętnie przyjdziemy! Czy możemy zaprosić znajomych?

Tomek: Oczywiście! Do zobaczenia!