Znane jest nam podejście świata do czytania: czytanie jest w dobrym guście, czytać jest fajnie, zachęć dzieci do czytania, czytania, czytania! Widzieliśmy plakaty w bibliotekach, może nawet nasze dzieci uczestniczyły w zajęciach czytelniczych prowadzonych przez szkoły albo biblioteki. (...) [Czytanie] jest nawet w telewizji: gwiazdy koszykówki zachęcają dzieci do pozostania w szkole albo podkreślają jak świetnie jest czytać.
Chrześcijańskie mamy prawdopodobnie myślą, że choć w tym możemy się zgodzić ze świeckim poglądem. Czytanie jest przyjemne, fajne i w dobrym tonie. Wszyscy z zachwytem patrzymy jak nasze maluchy zaczynają odczytywać napis z kartki. Obserwujemy jak wyrastają z cieniutkich kolorowych książeczek do opasłych ksiąg bez obrazków, i sprawia nam to radość. Jednak osobiście wierzę, że musimy patrzeć trochę głębiej i zastanawiać się nad tym jaki powinien być chrześcijański pogląd na czytanie oraz uważnie badać co tak naprawdę twierdzi świat.
Chrześcijanie powinni być ludźmi Słowa. Bóg postanowił objawić nam siebie poprzez Jego Syna - Żywe Słowo, i Bóg komunikuje się z nami poprzez Jego Księgę, Biblię. Oczywiście, spośród wszystkich ludzi właśnie chrześcijanie powinni mieć głęboki szacunek do niezgłębionego, danego od Boga daru, jakim jest język, zarówno mówiony jak i pisany. Z drugiej strony, pogląd świecki czasem określa czytanie jako cel sam w sobie. Czy czytamy tylko dlatego, że jest to przyjemne? (...) Czy cieszy nas fakt, że nasze dzieci czytają, ponieważ teraz mogą znaleźć sobie zajęcie na wiele godzin i nie potrzebują nadzoru? W takim razie czym to się różni od gier komputerowych? Jakoś czytanie wydaje się bardziej niewinne, zdrowsze; książki ciągle mają lepszą opinię niż gry video. Słyszałam wiele matek jak rozpromienione opowiadały z rodzicielską dumą w oczach jak dużo ich dzieci czytają. Co tydzień przynoszą z biblioteki sterty książek i wszystkie je czytają! I co w tym złego?
Kiedy mama piątoklasisty opowiada mi, że jej dziecko przeczytał „The Red Badge of Courage" w tym tygodniu, wiem, że oczekuje, że będę pod wrażeniem poziomu czytania jaki reprezentuje jej dziecko, i w pewien sposób jestem. Jednak z drugiej strony jestem zaniepokojona. Dlaczego? Bo czytanie samo w sobie nie jest wartością. Czytanie jest środkiem poznawania i cieszenia się Bogiem i Jego światem. Może i powinno czynić nas lepszymi ludźmi. Ale żeby tak się działo musimy nauczyć się czytać nanosząc chrześcijański światopogląd na wszystko co czytamy. Rodzice powinni sami tak czynić i uczyć tego dzieci. Dlatego jeśli piątoklasista (lub jego rodzic, w tym przypadku) czyta książki Stephena Crane'a powierzchownie, może to doprowadzić do złych rzeczy. Może ulec wpływom i zacząć myśleć jak niewierzący naturalista i nie zdawać sobie z tego sprawy. Nauczenie się chrześcijańskiego myślenia po chrześcijańsku nie jest tak proste jak nauka czytania. Ale jest możliwe i powinno się je nauczać i praktykować. Kiedy chrześcijańska mama nauczy się tak czytać, nie powinno to jej odbierać przyjemności z czytania; wprost przeciwnie, powinno to sprawić, że czytanie będzie dla niej jeszcze przyjemniejsze, gdyż nie jest więcej nabierana przez autora. Może doceniać piękno tekstu i lepiej rozumieć myślenie niechrześcijańskie. Rzecz jasna czytanie z otwartymi oczami powinno sprawić, że będziemy w stanie docenić nawet więcej darów, którymi Bóg obdarza zarówno chrześcijan jak i niewierzących.
Stosowanie chrześcijańskiego światopoglądu nie oznacza, że chrześcijanie mają czytać tylko chrześcijańskie książki. Właściwie jest zupełnie odwrotnie. Myśleć jak chrześcijanin oznacza, że niechrześcijańskie teksty mogą być czytane, rozumiane i doceniane nawet jeśli nie zgadzamy się z autorską wizją Boga, człowieka czy świata.
Zarówno rodzice jak i dzieci muszą nauczyć się myśleć po chrześcijańsku. Kiedy czytamy, musimy ciągle zadawać sobie dwa pytania: „Co mówi autor?" oraz „Czy to prawda?". Nawet jeśli to tylko etykietka na butelce ketchupu, to i tak powinniśmy myśleć kiedy czytamy. Co autor mówi nam o pozycji człowieka? Czy człowiek jest z natury dobry? Czy człowiek ma jakiś problem? Co autor mówi o Bogu? Czy jest on kochającym Ojcem, który posłał swego Syna aby umarł za Jego lud i w ten sposób nabył dla nich zbawienie? Czy też Bóg jest przedstawiony jako wroga siła, która bawi się człowiekiem aby w końcu go zniszczyć? Czy może Bóg jest widziany jako po prostu obecność tak w człowieku, jak i naturze? Co autor mówi o świecie? Czy świat jest coraz lepszy w miarę jak człowiek posuwa się w cyklu ewolucji? Czy świat jest nie mającym znaczenia, ani celu miejscem, w którym człowiek po prostu żyje przez krótką chwilę a potem jest unicestwiany?
To ważne pytania i każdy autor nadaje swoim tekstom własny światopogląd. W końcu autor stwarza świat w literaturze fikcji a w tej realistycznej - interpretuje świat; sam nadaje znaczenie tym ważnym pytaniom. Każda literatura czegoś uczy. Naszym zadaniem jest dowiedzieć się czego. Kiedy czytamy nieuważnie, jesteśmy podatni na kłamstwa o Bogu, o naturze człowieka i o świecie stworzonym przez Boga. Czytanie „całej klasyki" tylko po to by móc powiedzieć, że my albo nasze dzieci tego dokonały, beż czytania krytycznego jest gorsze niż nie czytanie w ogóle. Chrześcijańscy rodzice, którzy walczą aby uczyć siebie, a potem ich dzieci - muszą być czujni i do każdej książki, każdej dziedziny wiedzy podchodzić po chrześcijańsku. Jak można się domyśleć, dotyczy to również książek chrześcijańskich, bo sam fakt, że kupiliśmy je w chrześcijańskiej księgarni nie oznacza, że nauczają one właściwego spojrzenia na Boga.
Pokój pełen książek ma w sobie pewien budzący podziw urok estetyczny. Książki mogą być – jak to ktoś kiedyś powiedział – uroczym meblem. Podczas gdy czytelnictwo ciągle rośnie w kręgach chrześcijańskich, musimy nalegać aby towarzyszyło mu chrześcijańskie myślenie i analiza. Chrześcijanie muszą być twórczymi czytelnikami wszelkich książek, ale muszą to czynić na chwałę Panu. To znaczy, że naszym, jako matek, zadaniem jest uczyć dzieci jak to robić.