Ironią losu jest to, że nowoczesna nauka zaistniała w kontekście chrześcijaństwa. Mimo to wspólnota naukowców przyjmuje dzisiaj rolę syna marnotrawnego, występując w ten sposób przeciwko opartemu na objawieniu chrześcijaństwu. Nowoczesny człowiek zahipnotyzowany przez teorię ewolucji Darwina i oczarowany przez najnowsze produkty nauki przyznał jej rolę świeckiego bóstwa, do którego odnosi się z wielkim nabożeństwem.
Niemniej jednak przeciwstawianie nauki objawieniu jest dziwnym zabiegiem. Pamiętajmy bowiem, że badania naukowe wymagają spełnienia pewnych warunków wstępnych. Naukowiec musi wierzyć w określony porządek rzeczy, jeśli poważnie myśli o poznawaniu świata. Musi wierzyć w istnienie rzeczy i procesów, które można poznać, oraz w to że on sam znajduje się w takiej relacji do świata zjawisk, która pozwala mu poznać obiekty badań. Z drugiej strony musimy zapytać, na czym naukowiec opiera tę wiarę. Dlaczego świat jest taki, jaki jest, a nie inny?
Kłopotliwe położenie nauki
Wobec powyższych pytań naukowiec, który opowiada się za samoistnością logiczno-empirycznych procedur, znajduje się w kłopotliwym położeniu. Zazwyczaj przedstawia różne hipotezy dotyczące pochodzenia i natury świata, by następnie wskazać na pozytywne jego zdaniem implikacje tychże hipotez. Nie przedstawia jednak, gdyż nie może ich przedstawić, żadnych argumentów na poparcie swoich hipotez – uważa je za słuszne, ponieważ są dlań przydatne. Jeśli jednak jest poddany presji lub interesuje się filozofią, to czasami przyznaje, że jego "robocza hipoteza" istnieje tylko "z przypadku".
Innymi słowy konsekwentny w swym światopoglądzie materialistyczny naukowiec opiera się na irracjonalnych przesłankach dotyczących porządku świata i to w tym celu, by mógł w "racjonalny" sposób prowadzić badania naukowe. Przy czym raczej oczywiste jest, że punktem wyjścia do jakichkolwiek badań naukowych jest jedno z dwóch: spekulacja (na temat "przypadkowych" hipotez) lub objawienie. Pismo Święte (powstałe z natchnienia Tego, Który Wie) objawia, dlaczego natura świata i człowieka umożliwiają wszelkie badania naukowe. Obserwowany przez nas porządek rzeczy istnieje dzięki Bożemu dziełu stworzenia i opatrzności. Gdyby (tak zwana) nauka mogła skutecznie zanegować biblijne prawdy, to tym samym zanegowałaby wszelkie podstawy dla badań naukowych. Stąd można mówić o samobójczych dążeniach tych naukowców, którzy przypuszczają atak na chrześcijańskie objawienie.
Pytanie o początki
Z historycznego punktu widzenia antagonizm między nauką a Pismem zaczął się od pytania o początki. Chrześcijanie podkreślają, że świat poddaje się naukowym badaniom ze względu na to, jak stworzył go Bóg. (Przy czym stworzenie ukazane jest jako "przyroda" – skończone dzieło Boga, niepoddane stałemu rozwojowi na drodze ewolucji.) Nawet wśród chrześcijan od czasu do czasu dochodzi do ostrej dyskusji między zwolennikami "dojrzałego" (kompletnego) stworzenia a naukowcami i teologami, którzy chętnie dostosowaliby się do wymogów aktualnie obowiązujących w nauce przez przyjęcie "teistycznej ewolucji". Należy jednak pamiętać, że niechrześcijańscy materialistyczni naukowcy uważają "fakt" ewolucji za główny argument przeciwko Biblii.
Wobec wielkiego entuzjazmu, z jakim nowoczesna nauka angażuje się w "badania nad pochodzeniem życia", nie można zapomnieć, że kwestia początków (pochodzenia) znajduje się poza sferą badań nauk empirycznych. Po prostu nie posiadamy żadnych narzędzi ani metod badania zdarzeń, które nie powtarzają się ani nie można ich ponownie zaaranżować. Zatem gdzie chodzi o początki, tam naukowiec zdany jest na spekulacje lub na objawienie. Dla chrześcijan wybór jest prosty.
Naturalistyczna nauka zazwyczaj twierdzi, że można dokonać wstecznej projekcji obecnie obserwowanych procesów, by na tej podstawie wnioskować, co wydarzyło się w odległej przeszłości, a nawet "na samym początku". Znów stanowi to pogwałcenie podstawowych zasad, jakimi naturalistyczny naukowiec chce się kierować – spekuluje bowiem, a nie obserwuje, na temat historycznego porządku rzeczy; zakłada, lecz nie może doświadczalnie wykazać, że cała przyroda, teraz i zawsze, posiada jednolitą strukturę i co więcej, że procesy obecnie obserwowane zawsze zachodziły w dokładnie ten sam sposób. (Podobnie "teistyczny ewolucjonista" zakłada, że obecnie obserwowane procesy są w gruncie rzeczy takie same, jak stwórcze działanie Boga, co równa się stwierdzeniu, że Bóg nie zakończył dzieła stworzenia w określonym momencie w przeszłości.) Jednak twierdzenie, że można udzielić odpowiedzi na pytanie o pochodzenie świata na podstawie znajomości aktualnego przebiegu pewnych zjawisk i przewidywaniu jego przebiegu w innych, niedostępnych naszym badaniom odstępach czasu lub obszarach przestrzeni, jest pozbawione podstaw. Nie można zapominać, że nauka opisuje obserwowaną rzeczywistość, a nie spekuluje na temat niemożliwej do zaobserwowania przeszłości.
Odpowiedź – Trójjedyny Bóg
Pochodzenie i natura świata zależą od Trójjedynego Boga. Naukowiec nie może prowadzić badań bez wiary (otwarcie uznanej lub nie) w suwerennego Stwórcę. Oczywiste jest również, że biblijna nauka o stworzeniu i opatrzności wzajemnie się warunkują – wiara w jedną wymaga wiary w drugą. Również naukowiec musi wierzyć w opatrzność Bożą kontrolującą przyrodę lub przestać być naukowcem.
Lata temu David Hume zauważył, że naukowcy opierają się na naukowo nieugruntowanym, lecz jak najbardziej istotnym dla ich badań przekonaniu o jednolitym i stałym charakterze obserwowanych zjawisk przyrodniczych. Jednak, według Hume'a, nie ma żadnego powodu (poza psychologicznym uwarunkowaniem), by naturalistyczny naukowiec oczekiwał, że jutro wzejdzie słońce. Nauka jako autonomiczna i samodzielna dyscyplina nie jest w stanie uczciwie odpowiedzieć na zastrzeżenia Hume'a. Jeśli jednak nauka, właściwie pojęta, podda się Bożemu objawieniu, to jest w stanie wskazać na przyczyny, dla których jutro wstanie słońce, gdyż wie, że Bóg w swej opatrzności kontroluje wszystko, co dzieje się w stworzonym przez Niego wszechświecie, a czyni to w stały i spolegliwy sposób.
Naukowiec musi zakładać, że wszechświat posiada regularną strukturę, a czyniąc tak, zakłada istnienie uporządkowanego stworzenia. Każdy naukowiec czyni określone założenia dotyczące rzeczywistości i sposobów jej poznawania (świadomie lub nie) i, jak mówi Pismo Święte, jego motywacje są w tym jak najbardziej religijne: "To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił, albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy" (Rz 1,19-20).
Pytanie o relacje
Z powyższego wynika właściwa relacja między nauką a Biblią. Założeniem wstępnym każdego sensownego przedsięwzięcia naukowego jest prawda chrześcijańskiego teizmu przedstawionego w Piśmie Świętym. Jeśli świat nie jest tym, co mówi o nim Biblia, to nauka nie jest możliwa. Suwerenny Bóg kontroluje wszystkie procesy zachodzące w stworzeniu i tym samym zapewnia jednorodną strukturę przyrody oraz daje podstawę dla interpretacji obserwowanych faktów.
Relacja między nauką a Pismem nie jest syntezą dwóch niepewnych teorii. Nauka musi być podporządkowana Pismu. Inaczej Pismo musiałoby podporządkować się nauce, która tym samym stałaby się autonomiczna. Jeśli nauka nie poddana jest objawieniu, to należy uznać przyrodę za samowystarczalną i zawierającą w samej sobie zasady jej interpretacji. W konsekwencji przyrodę będzie się uważać za Boga (błąd panteizmu) lub za niezależną od Boga (błąd deizmu). Albo Bóg jest Bogiem, albo dochodzi do deifikacji nauki.
Poczynania nauki nigdy nie są bezstronne. Zawsze są podszyte metafizycznymi lub religijnymi przekonaniami. Gdyby było inaczej, nauka stałaby się bezpłodna lub co najwyżej powierzchowna. Naturalistyczny naukowiec twierdzi, że zajmuje się tylko faktami. Lecz nawet mówienie o "faktach" wymaga pewnych metafizycznych deklaracji dotyczących istnienia samych faktów. Jedyną "uczciwą" metafizyką dla filozofa odrzucającego Boże objawienie jest agnostyczny solipsyzm – "ja-nie-wiem-i-nie-można-tego-poznać-izm". Jednak oprócz chrześcijaństwa naukowcy najbardziej gardzą właśnie solipsyzmem. Lecz na jakiej podstawie odrzucają to "logiczne" stanowisko? Jakie źródło informacji może je obalić?
Podstawa – prawda Pisma
Jedyną podstawą, jedynym założeniem, które umożliwia istnienie faktów i badania naukowe, jest prawda Pisma Świętego. Bez Biblii nauka nie ma podstaw dla oczekiwania porządku w przyrodzie, a naukowiec jest rozdarty pomiędzy abstrakcyjną i ponadczasową logiką a czystą potencjalnością (lub "czystym przypadkiem"). Obserwowany stan świata jest ślepym trafem, a "kosmos" (jeśli coś takiego istnieje) nie daje się poznać, skoro nie ma znanego przełożenia między zmysłowym postrzeganiem a myśleniem analitycznym – nie ma powodu, dla którego irracjonalne sny nie są równie prawdziwe jak racjonalne myślenie.
Naukowiec musi wierzyć, że w swej pracy staje wobec systemu, jeśli jego badania nie mają być z góry skazane na niepowodzenie. System zaś jest albo rezultatem celowego planu suwerennego Boga, albo projekcją umysłu człowieka, który z kolei sam staje się równie niepoznawalny. Jeśli naukowiec nie chce założyć prawdy Pisma (co z epistemologicznego punktu widzenia nie jest możliwe), to ostanie się bez prawdziwego kosmosu, który mógłby poznawać, lub bez podstaw do twierdzenia, że jest w stanie cokolwiek poznać. Jedynie Biblia dostarcza założeń wstępnych umożliwiających rozumowanie i badania naukowe.
Jeśli nie podporządkujemy Bogu każdej myśli i każdej dyscypliny, to pogrążymy się w ciemności. Musimy pozwolić Pismu interpretować badania naukowe. Słowo Chrystusa Króla musi zawsze być na pierwszym miejscu. Inaczej staniemy się ofiarą ruchomych piasków ludzkiej opinii.
Staroświeckie "nowoczesne" podejście
Adam i Ewa zdecydowali się na "nowoczesne" podejście do badań przyrodniczych – chcieli interpretować świat niezależnie od nadprzyrodzonego objawienia. Zadali "naukowe" pytania dotyczące cech i natury konkretnego owocu, który podsunął im szatan. Porównując zewnętrzne cechy tego owocu z innymi owocami, które wcześniej jedli, wyciągnęli wniosek o skutkach jego spożycia. Dokonali tego w oderwaniu od Bożej wypowiedzi na temat tego owocu. Wszyscy wiemy, co stało się potem. Dlaczego mielibyśmy powtarzać ich błąd? Jeśli człowiek przed upadkiem potrzebował Bożego nadprzyrodzonego objawienia, by właściwie interpretować świat, to o ileż bardziej my, którzy żyjemy ze skutkami grzechu?! Metodologia Adama i Ewy, zainspirowana przez szatana, spotkała się z aprobatą licznych naśladowców i została przez nich nazwana "nauką".
Jedyną nauką godną tej nazwy jest nauka oparta na nadprzyrodzonym objawieniu Boga, której celem jest realizacja zadania danego człowiekowi przez Boga, by czynił sobie ziemię poddaną (1 Mj 1,28). Zajmowanie się nauką w oderwaniu od Bożego Słowa i autorytetu jest duchowym samobójstwem tak dla naukowca, jak i jego poczynań. Człowiek nie jest autonomiczny – zawsze pozostaje stworzeniem zależnym od Stwórcy. W nauce i filozofii, kulturze i polityce obowiązuje zasada: "Jeśli Pan domu nie zbuduje, na próżno trudzą się budowniczowie" (Ps 127,1).