W sobotę 10 kwiernia 2010 r. Polskę dotknęła wielka tragedia. Straciliśmy wielu wartościowych ludzi. Patriotów, ludzi walczących o prawdę historyczną i wartości chrześcijańskie w polityce oraz relacjach społecznych. Łączymy się w żalu z rodzinami i przyjaciółmi tych, którzy zginęli. Nam też będzie ich brakowało. Jedna z naszych koleżanek – Ula Borysow komentując to co się stało powiedziała: „Dzieci opłakują stratę rodziców, rodzeństwo stratę rodzeństwa, rodzice stratę dzieci, natomiast śmierć wielkich patriotów jest wielką stratą dla Polski". Ma rację. Straciliśmy Prezydenta, wicemarszałków Sejmu, członków administracji państwa, znanych parlamentarzystów, wielu generałów i innych wybitnych Polaków.

Jednak Bóg nie opuścił Polski. On jest naszą skałą i nic cokolwiek dzieje się w historii naszego narodu (oraz wszystkich innych) nie wymyka się Jemu spod kontroli (Ps 94:10). Nad wszystkim czuwa i wszystko co czyni ma przyczynę i cel. Nie był jedynie obserwatorem warunków pogodowych (Ps 147:16, Jer 14:22) oraz linii lotu prezydenckiego samolotu TU-154 (Mt 10:29). Bóg określa godzinę początku oraz końca naszego życia, ale także okoliczności w jakich przychodzimy na ten świat i z niego odchodzimy. Jesteśmy ukryci w Jego rękach.

Biblia wielokrotnie mówi o Bożym planie i suwerenności także w tragediach, które spotykają ludzi. „Któż może powiedzieć, że staje się coś, czego Pan nie nakazał? Czy z ust Najwyższego nie pochodzi zarówno złe, jak i dobre? Na co może uskarżać się człowiek, póki żyje? Niech się uskarża na swoje grzechy!" - Lamentacje 3:37-39. „Ja tworzę światłość i stwarzam ciemność, Ja przygotowuję zarówno bawienie, jak i nieszczęście, Ja, Pan, czynię to wszystko." - Izajasza 45:7. „Czy nie lęka się lud, gdy w mieście zabrzmi trąba? Czy zdarza się w mieście nieszczęście, którego by Pan nie wywołał?" - Amosa 3:6

Najdobitniejszym przykładem Bożego zwycięstwa mimo zła, które miało miejsce jest Golgota. Nie była ona miejscem nieobecności Boga. Chrystus i Jego Ojciec mieli zupełną kontrolę nad tym co się stało ponieważ „Herod i Poncjusz Piłat z poganami i plemionami izraelskimi zgromadzili się aby uczynić wszystko, co twoja ręka i twój wyrok przedtem ustaliły, żeby się stało" (Dz. Ap. 4:27-28). Chrystus nigdy bardziej nie kontrolował sytuacji, nigdy bardziej nie był niezależny i mocny jak wówczas gdy człowiek stojąc pod krzyżem wołał: Gdzie jest teraz twój Bóg?

Dlaczego jednak Bóg działa w tak dziwny i bolesny dla nas sposób? Dlaczego akurat oni? W tak symbolicznym oraz ważnym dla naszego narodu miejscu? Nie wiemy. Jeszcze nie. Tak jak Hiob nie znał odpowiedzi na pytanie „dlaczego?" gdy usłyszał o śmierci, która spotkała jego synów i córki oraz przechodząc przez niezawinione cierpienie. Apostołowie nie potrafili sobie odpowiedzieć na powyższe pytanie (do pewnego czasu) gdy ich wzrok skierowany był na ukrzyżowanego Mistrza – nagiego i cierpiącego na Golgocie. Znaczenie katastrofy w Smoleńsku będziemy potrafili odnaleźć po jakimś czasie lub dopiero po tej „drugiej stronie".

W cieniu tragedii jedna rzecz powinna tchnąć nas nadzieją: Bóg nie był zaskoczony tą katastrofą. On czuwa i w opatrznościowy sposób działa w życiu naszego narodu, jak i każdego z nas indywidualnie. Szczególnie powinniśmy o tym pamiętać w kontekście wydarzenia, które w naszym kraju świętowaliśmy tydzień przed katastrofą z 10 kwietnia – śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Nie zapominajmy, że śmierć nie jest końcem, czymś ostatecznym co odbiera nadzieję i wiarę. Wręcz przeciwnie. Pełni nadziei i wiary chwyćmy się Tego, który „śmierć zniszczył, a żywot i nieśmiertelność na jaśnię wywiódł przez ewangelię (2 Tm 1:10).

Śmierć kwiatu polskiej inteligencji, wojskowości, polityki możemy więc odczytywać jako Boże wołanie o wiarę, nadzieję. Wołanie o zmiany. Nie tylko w polskiej polityce, ale również w polskich sercach. Czy chcemy słyszeć?