Apostoł Jan rozpoczyna swój III List od wspaniałych słów: "Umiłowany! Modlę się o to, aby ci się we wszystkim dobrze powodziło i abyś był zdrów tak, jak dobrze ma się dusza twoja" (w. 2). Jan troszczył się o dusze tych, których kochał. Również w Starym Testamencie często spotykamy wezwanie, by strzec swej duszy. Bóg chce, byśmy dbali o stan swojej duszy. Mamy dołożyć wszelkich starań, by nasze dusze dobrze się miały jak drzewo zasadzone nad zdrojami wód i nie więdły jak roślina spalona słońcem.

Co więcej, musimy dbać również o dusze naszych dzieci. Bóg powierzył rodzicom troskę o potomstwo. Z Bożej łaski matka ma ten wielki przywilej, by troszczyć się o ciało i dusze jej pociech.

Niestety współczesna kultura nierzadko przeczy nawet istnieniu duszy. Jak więc mówić o trosce o duszę? Biblia jednak twierdzi coś innego. Mądra matka zdaje sobie sprawę z tego, że troska o duszę jej dziecka jest głównym aspektem jej powołania. Macierzyństwo nie ogranicza się do wyboru metody porodu i szkoły. Dzieci są bowiem źródłem błogosławieństwa i radości darowanym przez Boga. Matka musi dbać o ten powierzony jej dar, pamiętając, że ma je wychować w pobożności dla Pana.

Patrząc na niemowlę na rękach matki, nie rozumiemy, jak Bóg karmi jego duszę. Pozostaje to tajemnicą. Bóg posługuje się jednak każdym miłym słowem, piosenką, pocałunkiem i uściskiem, by karmić i kształtować duszę dziecka. To dzieło wiary. Ufamy, że Bóg używa nas, by dokonać go w życiu naszych dzieci. Kiedy odkładamy na bok "swoje plany", by wziąć dziecko w ramiona, wtedy przyczyniamy się do rozwoju i rozkwitu dziecięcej duszy. Nie uważajmy tego za irytującą przerwę we własnych zajęciach.

Praca matki często jest monotonna – pranie, sprzątanie i zmienianie pieluch – lecz właśnie dlatego musimy patrzeć na nią oczyma wiary. Bóg bowiem błogosławi matce i dziecku w tych codziennym zajęciach, które dzięki temu przynoszą korzyść ich duszom. Ciągłe czytanie bajek, układanie tych samych klocków, mycie twarzy, wycieranie nosa, zmienianie pościeli – w tym wszystkim matka wyraża troskę o dziecko i komunikuje mu swoją miłość. Bóg zaś w jakiś tajemniczy sposób używa tego dla dobra dziecięcej duszy – podobnie jak deszcz i słońce, dzięki którym mała roślinka wyrasta na wielkie drzewo. My sadzimy i podlewamy, a Bóg daje wzrost.

Troska okazywana przez matkę dziecku jest pokarmem jego duszy. Nawet najmniejszy gest, jeśli uczyniony z miłości, przyczynia się do rozwoju dziecka. A przecież chcemy, by dusze naszych dzieci były piękne i zdrowe: "Niech synowie nasi będą jak rośliny dobrze wyrośnięte w młodości swojej" (Ps. 144,12). Dziecko nie znajdzie pokarmu dla swej duszy u obcego. Dlatego, kiedy dziecko się zrani lub przestraszy, szuka pociechy u rodziców, nawet jeśli opiekun jest bardzo miłą osobą. To dobry znak. Dzieci szukają bezpieczeństwa u swoich rodziców, lecz gdy go u nich nie znajdują, odwracają się od nich.

Dziecko wychowujące się w domu pełnym egoizmu, krytycyzmu, zniecierpliwienia i zgorzknienia nie może się rozwijać. Jego dusza umiera z głodu. Nie można przecenić wpływu rodziców na życie dziecka. Ich słowa i przykład kształtują dziecko – na dobre lub na złe. Matki, które nie mają czasu dla dzieci, które są zbyt zajęte, by się nimi zająć, którym brakuje cierpliwości do dzieci, które wybuchają lub irytują się z powodu zbyt wielu potrzeb dzieci, nie wychowają dzieci zdrowych na duszy. Zagłodzą je duchowo. Zbyt wiele godzin spędzonych przed telewizorem może zabić dziecięcą duszę. Ignorowanie dzieci lub odpędzanie ich od siebie z powodu ich wielu pytań jest jak dawanie im kamienia, kiedy proszą o chleb. Nic, co robimy, nie jest neutralne. Albo służy dobru, albo niszczy dusze naszych dzieci. Nie myślmy, że modlitwa sporadycznie zmówiona z dzieckiem lub z rzadka przeczytana historia biblijna wystarczy, by naprawić zniszczenia dokonane przez zatrute powietrze, jakim dziecko oddycha w domu każdego dnia. Taka matka własnoręcznie niszczy swój dom.

Matka, zgodnie z wolą Boga, ma być źródłem błogosławieństwa dla męża i dzieci, ma być "duszą domu". Niestety, wiele matek nie docenia swej roli i możliwości. Jak powiedział Salomon, lepsza miska z jarzynami i spokój w domu niż mnóstwo mięsiwa i kłótnia. Dzięki łasce Bożej matka może zapewnić swej rodzinie zarówno dostatek jedzenia dla ciała, jak i pokój dla duszy. Słuchaj dzieci, bierz je na kolana i rozmawiaj z nimi, okaż im zainteresowanie i miłość. Oczywiście, to wymaga czasu i zaangażowania i nie zawsze od razu widzimy owoce naszej pracy. Podobnie jest z jedzeniem, które podajemy na stół – nie widzimy, jak to się dzieje, a jednak z czasem zauważamy, że dzieci rosną. To samo można powiedzieć o karmieniu duszy. Nie wiemy, jak po raz kolejny przeczytana bajka przyczynia się do rozwoju duszy dziecka, ale wiemy, że jest jak dodatkowa porcja ziemniaków na talerzu. Bądźmy pewni, że wszystko, co robimy, jeśli ufnie powierzamy to Bogu, przyczynia się do wzmocnienia, rozwoju i rozkwitu dusz naszych dzieci, aby wyrosły na dojrzałe i piękne kobiety i mężczyzn, którzy będą wiedzieli, jak dbać o dusze swoich dzieci.

Artykuł ukazał się w Credenda Agenda nr 17/3. www.credenda.org